top of page
Writer's pictureMaciej Fink-Finowicki

Jura. Mirów. Bobolice. Szlak Orlich Gniazd

Updated: Dec 23, 2021

<< dlaczego las jest czerwony, dowiesz się pod koniec artykułu >>

Piątek wieczór na Jurze powitał nas marznącą mżawką i podstępnym wiatrem, który dopiero w sobotę miał pokazać lwi pazur, a na tą chwilę grał tylko złowróżbne preludium. Miejsce pierwszego noclegu prawie w cieniu monumentalnych ruin Zamku Mirów, dodatkowo ekscytowało poświatą księżyca, czarującego swoją pełnią spomiędzy pędzących obłoków.

Jura znowu nas ugościła zacnie i wymagająco. Po niesamowitym Ogrodzieńcu w listopadzie (relacja wkrótce!) przyszedł czas na tajemnicze, strzeliste zamki Mirów i Bobolice. Oba pyszne i wyniosłe, spoglądające dumnie na okolicę, niemi świadkowie minionych wieków, dziedzice niegdysiejszej chwały.

Mirów w postaci trwałej ruiny, w otoczeniu wapiennych ostańców skalnych, nieodparcie na myśl przywodzi posępne zamczyska Szkocji. Bobolice z kolei zadbane i w pełni odrestaurowane przybliżają doskonale kształt obiektu w średniowieczu, pozostawiając jednakże dużo miejsca na wyobraźnię jak zamek funkcjonował w przeszłości.

Wielka szkoda tylko, że widoczny konflikt między właścicielami obu zacnych nieruchomości nie pozwolił na wypracowanie wspólnej polityki korzystania z obiektów przez zwiedzających, co uwidacznia się nie tylko w lokalnej wojnie plakatowej, ale przede wszystkim w ciągnącym się kilometrami ogrodzeniu, blokującym swobodne przejście między dwoma zamkami atrakcyjną Grzędą Mirowską.

Z tego co udało mi się wyszperać, rewitalizacji Bobolic, które sam pamiętam jeszcze z roku 2006 jako urokliwą kupę gruzu, z powodzeniem dokonał senator Lasecki. Bracia Laseccy są również właścicielami Zamku Mirów, teraz w trakcie renowacji. Zamek, w przeszłości strzegący ziem polskich przed wrogami, dziś musi toczyć równie ciężką batalię z aparatem urzędniczym, utrudniającym odbudowę na każdym kroku.

Jaka jest prawda i jaka prawdziwa natura konfliktu, utrudniającego zwiedzanie atrakcyjnego obiektu, możemy się tylko domyślać. Faktem jest, że legalnie w bezpośrednie okolice zamku nie można się dostać. Bez problemu za to można eksplorować Zamek w Bobolicach, funkcjonujący jako hotel. Widoki zapierają dech w piersiach, a okolica jest bardzo zadbana.

Zamki na Szlaku Orlich Gniazd są przepiękne i na pewno jeszcze wiele razy je odwiedzimy, jednakże na ten moment już nasyceni architekturą i historią, udajemy się na południe, zwiedzić kompleksy skalne w okolicach wsi Rzędkowice. Po krótkim acz treściwym marszu, mijając takie fantazyjne formy skalne jak Faszystowski Ogródek czy Flaszka, a unikając oznaczonych na googlemaps obszarów o wdzięcznych nazwach Las Tysiąca Kup, czy Pole Czaszki Jelenia, dotarliśmy w okolice ostańców skalnych.

Nazwy takie jak Okno Rzędkowickie, Baszta, czy Turnia Kursantów działają na wyobraźnię. Cała Jura Krakowsko-Częstochowska poznaczona jest fantazyjnymi formami skalnymi o wyszukanych kształtach i niejednokrotnie jeszcze bardziej niebanalnych nazwach. Ostańce wyrastają wprost z ziemi bez ostrzeżenia, niczym żebra prehistorycznego, mitycznego stwora, celując w niebo nadają okolicy wyglądu baśniowego i zaspokajają tęsknotę za egzotyką, karmiąc oczy ekstrawaganckimi panoramami.

Drugi camp wybraliśmy starannie, otulony skalistymi wzgórzami, z ekspozycją na piękny widok ze skarpy z jednej strony, oraz osłonę lasu bukowego z drugiej. Mimo zmęczenia udało się złapać w kadr kilka widoków i szczegółów przyrodniczych.