top of page
  • Writer's pictureMaciej Fink-Finowicki

Rykowisko Puszcza Biała

23.09.2023


Słońce delikatnym, różowym paskiem nad horyzontem anonsuje swoje nadejście tuż przed 6 rano. Wchodzę w las, potem przecinam polanę i zarośla łęgowe. Jest wystarczająco jasno dla oczu, ale stanowczo za ciemno dla mojego aparatu. Niebo czerwieni się zachmurzonym wschodem kiedy wbijam się w wielkie turzycowisko przerośniętę trzcinami.


Zarośla mają dwa metry wysokości, poruszam się wydeptanymi przez zwierzęta ścieżkami. Niewiele widzę wokół. Nogi grzęzną w błocie, stopy wykręcają się na kępach traw, dyszę ciężko z wysiłku, ale przede wszystkim z emocji. Dookoła rozlegają się głośne ryki jeleni. Dźwięk jest donośny, dudniący, chrapliwy - niesie się daleko w podszytym poranną rosą powietrzu. Jeśli oglądałeś Jurassic Park, to właśnie takie brzmienia mnie otaczają. Samce napinają wokalne muskuły, starając się skonfundować rywali przed pojedynkiem.


Kilka metrów ode mnie spłoszona łania zrywa się i jak pocisk przecina zarośla. Mam mikrozawał. Wychylam się ostrożnie na pobliską polanę z rzadka porośniętą olchami. Basowy growl jeleni bierze mnie w krzyżowy ogień. Ciężki, piżmowy zapach zawieszony w powietrzu oblepia jak pajęczyna.


Emocje huczą w głowie, serducho pompuje adrenalinę. Jestem cały zgrzany, nie czuję chłodu poranka. Pierwszego samca widzę między drzewami, daleko. Poroże kołysze się w jasnej plamie światła, ściana trzcin za nim naturalnie blenduje kadr. Światło jest za mną, ale jeszcze słabe i zza drzew w dodatku. Drżącymi z ekscytacji palcami odpalam aparat. Do kroćset! Obiektyw zaparowany, wizjer też. Para bucha ze mnie jakbym wyszedł z sauny. Przecieram, podnoszę i celuję. Jeszcze jest skubaniutki, jakby czekał. Strzelam i od razu sprawdzam rezultat na ekranie. Kuuurwa! Zamiast preselekcji przysłony, wybrałem przez pośpiech tryb tematyczny “zachód słońca”. No geniusz fotografii po prostu. Poprawiam się, ale już nie ma do czego strzelać. Poszedł. Pozostał tylko ruch gałęzi i błotno-zwierzęca woń babrzyska.

Przemieszczam się ostrożnie skrajem zarośli. Zwierząt jest dużo, słyszę je wszędzie dookoła. Z dala przemyka w zaroślach stadko łani wraz z dorodnym samcem, znad roślinności migają tylko głowy. Filmik robiony na dużym zoomie, kadr się trzęsie.


Emocje opadły, zbieram się powoli w drogę powrotną. W trzcinowisku za mną słyszę szelest, coś dużego tarabani się powoli. Dochodzi do mnie krótki, urwany pomruk i już wiem, że to samiec. Zarośla kołyszą się zdradzając jego pozycję, idzie mniej więcej w moją stronę.


Sprawdzam, czy jestem od nawietrznej, wtulam się w niedaleką kępę młodych drzew. Najpierw widzę piękne poroże, potem łeb, tors i wreszcie pokazuje się on w całej krasie. Wolnym krokiem wyszedł z gęstwiny kilkanaście metrów od mojego stanowiska. Byk średniolatek, dwunastak nieregularny, obustronnie koronny. Piękny okaz. Palec na spuście pracuje jak szalony, strzelam z łapy bez podpórki. Nie robię serii ani nie używam focusu śledzącego, każde zdjęcie to osobna sekwencja.


Jeleń zamarł i patrzy na mnie przez moment jakby zdziwiony. Gdy tylko zorientował się, że nie jestem drzewem ani czymś podobnym - sapnął, dał susa w tył i spokojnym kłusem zanurzył się z gęstwinę.


Niecierpliwie odpalam ekran. Przeglądanie, zoom - sprawdzam czy dobrze siadło. Jest OK! Wypełnia mnie radość i poczucie spełnienia. Po to właśnie wstaje się o 3 rano i jedzie 120km. Sprawdzam potem exif: 1/50s, f5,6, iso200. Musiałem chyba mieć rękę jak z kamienia, bo zdjęcie wyszło nieporuszone. W zasadzie w fotografii przyjmuje się, że zdjęć z ręki nie powinno się robić powyżej 1/60s. Miałem więc sporo szczęścia a i sprzęt spisał się na medal. Dziś był grzany mój podstawowy Olympus EM 10 M2 i to był dobry wybór.


Jest już koło 8 rano, robi się cicho. Słychać tylko pojedyncze porykiwania. Robię obchód okolicy. Las zieleni się tajemniczo, skrywając sekrety spektaklu godów. Z dala miga w zaroślach jeszcze jedno poroże, ale generalnie jest już po balu.


Zwierzęta zaszywają się głęboko w zagajniki aby odpocząć. Samce nabierają sił przed wieczorną orką. Pojedynki najczęściej mają miejsce wcześnie rano w okolicach świtu, wzmożona aktywność jest też wieczorem i w nocy. Rykowisko to dla samców ciężki czas. Zajęte są pokrywaniem łani, pilnowaniem stada i walkami. Napakowane hormonami nie mają czasu jeść, mogą więc stracić nawet do 40% masy ciała podczas godów. Najlepsi przekazują swoje geny dalej, młodzież się szkoli i czeka na swój czas, starzy tracą pozycję i odchodzą. Życie.


Rykowisko ma się już ku końcowi. Pozostało kilka dni, maksymalnie tydzień widowiska. Już dziś wiem, że za rok również będę jego intensywnym obserwatorem, może uda się jakieś walki zobaczyć i uwiecznić, ech!


54 views1 comment

Related Posts

See All
IMG_5149_edited.jpg

Cześć! Dzięki, że tu jesteś! Dobrze Cię widzieć!

bottom of page