Maciej Fink-Finowicki
Kraków nieco kontrowersyjnie
Updated: Jan 21, 2022
9.01.2022
Miasto królów, bohemy artystycznej i imprezownia Brytoli - Kraków, "prawdziwa" stolica Polski. Stara miłość jeszcze z lat młodzieńczych, kiedy to zachwyciła mnie wielkomiejskość, dostojność i nimb wielkiej historii czający się w każdym kącie. Byłem tu już kilkanaście razy. Za każdym razem jest inaczej.
Obserwuję z doskoku jak miasto się zmienia na przestrzeni lat, wraz z przemianami w kraju, rosnącym dostatkiem, otwarciem na turystykę międzynarodową. Dużo wrażeń ambiwalentnych. Zadbane zabytki walczą o uwagę z dżunglą reklam, a weduta Rynku z trudnością odnajduje się w makijażu neonów fast-foodów. Proste chodniki i pięknie odrestaurowane kamienice pogodzić się muszą z armią nie zawsze dobrego autoramentu lokali i tonami jarmarcznego miszmaszu. Piękne unisono średniowiecznych dzwonów mariackich, w porze wieczorno-nocnej ma kontrapunktowy akompaniament tembru torsji imprezowiczów, w dużej mierze cudzoziemskich, rzygających bez krępacji, którzy z miasta Kraka urządzili sobie od dobrych kilku lat piękną i tanią imprezownię. Nic niezwykłego. Znak czasu.
W leniwych ruchach barmana w niedzielny wieczór, czy sztucznym uśmiechu kelnerki czuję nutę wyższości i wymuszonej służalczości. A może to po prostu zmęczenie. W 2019 Kraków odwiedziło ponad 14m turystów, z tego 1/4 z zagranicy. Dają chleb, ale jednocześnie zaburzają rytm i koloryt miasta. Dla zwykłego autochtona mogą być utrapieniem. A fakt, że napisy na wielu drzwiach lokalów są PULL i PUSH bez polskich odpowiedników to już delikatnie irytujące. A może się czepiam?
Jednak jest jakiś cień naburmuszenia i dziecięcej trochę pretensji krakuskiej, że nie są już stolicą. Choć to już ponad cztery wieki temu było. I elementy nadęcia w kontekście odwiecznej wojenki warszawsko-krakowskiej. "-Przepraszam, dobrze idę na Starówkę? -Starówka, proszę Pana to jest w Warszawie, u nas jest Rynek Starego Miasta!".
Ciągle jednak miasto jest w stanie mnie zachwycić i zaskoczyć czymś nowym. Jak tym razem pomnikiem Gen. Ryszarda Kuklińskiego odsłoniętym w 2018 r. na Pl. Jana Nowaka-Jeziorańskiego przed zabytkowym budynkiem Dworca Głównego. Rozchwiane płyty z kluczowymi datami z życiorysu Kuklińskiego symbolizują upadający Mur Berliński. Bardzo odważny i wysmakowany w formie projekt.
Również "stałe fragmenty gry", wcale niekoniecznie te najbardziej "krakuskie" są przyjemne dla mojego oka i z gracją lądują na karcie pamięci. Jak np. wyjście z dworca Kraków Główny na ulicę Pawią. Żałowałem, że mam tylko szkiełko telefonu. Lustrzanka i statyw zrobiłyby robotę.
Flanowałem się po uliczkach krakowskich w sumie ponad 4 godziny, tyle bowiem przesiadki zafundował mi przepełniony po długim weekendzie tabor PKP. Jeszcze w południe tej niedzieli obserwowałem zjawiskowe panoramy z Trzech Koron w Pieninach, a już wieczorem szlifowałem krakowskie bruki.
Dobry to był spacer. Odświeżający. Stare czasy się przypomniały, pierwsze achy i ochy nad czarem Krakowa, pierwsze nieporadne klisze, wyciągane ostrożnie z analoga. Przyjemnie było okrążyć spacerkiem Wawel, usiąść w kafejce na rynku, sycić oko widokiem Rynku, Sukiennic, przejść się Plantami, poczuć oddech historii tej 1000-letniej i tej naszej małej, wspólnej, 30-paro letniej. Nawet jeśli atmosfera jest nieco zatęchła, przyprószona smogiem, z podkładem dźwiękowym pijackich ryków.
Znam Kraków dobrze, po krótkim przeszkoleniu mogę robić za przewodnika 1-day trip bez problemu. Lubię tutejszą bogatą aurę, fantazyjne wystawy sklepowe, zadbane restauracje, przyozdobione uliczki trawiące miliony pieszych w cieniu wzgórza wawelskiego. Lubię patrzeć na Wisłę, tutaj jeszcze szczenięcą, nie tak rozległą jak warszawska, ale prężną i już dostojną.
Dziś inny to był Kraków. Znowu. Jak zawsze fascynujący w nowej, tym razem nocno-po-świątecznej odsłonie. Nieco zmęczony, późno-niedzielny. Nostalgiczny. Spojrzał na mnie podkrążonym okiem, mrugnął porozumiewawczo. Jak przypadkowe zdjęcie starej, licealnej miłości, odnalezione w czeluściach instagramu, z nieco zbyt mocnym make-up'em, ale ciągle szczującej cycem z bezwstydnego dekoltu, o jeden guzik za mocno rozpiętego, przywołał błogie wspomnienia.
Jadę. Niedługo wrócę....
jak zwykle płyniesz... a te postacie na ławeczce to kto?