top of page
  • Writer's pictureMaciej Fink-Finowicki

Zimny żar. Parostacja. Kambo.

06.02.2022

Niedziela wieczór w Parostacji staje się już trochę tradycją. Jeszcze niech Multisport zaczną przyjmować, to będę tam codziennie! :) Miejsce dobrze rozpoznane, ale za każdym razem zaskakujące. Dlaczego? Bo każdą czasoprzestrzeń tworzą głównie ludzie. A tu gromadka uczestników - obok stałych bywalców - układa się w wielobarwną, zmienną mozaikę, pełną niespodzianek.

Oprócz tęgiego odpoczynku i relaksu po pracowitym weekendzie (hehehe) i przed pracowitym tygodniem (tym bardziej hehehehe) zawsze można poznać kogoś interesującego i dowiedzieć się jakiś ciekawostek.

Moim odkryciem sensorycznym z tej niedzieli jest wzięcie bryły lodu do sauny i robienie mikro-seansów zimnem w rozgrzanej bani. Lód przyłożony do węzłów chłonnych (pachy, szyja), lód na torsie, na ramionach, na karku - zamieniający się w mroźną stróżkę na kręgosłupie; lód na głowie kapiący zimnymi strumyczkami po rozpalonej twarzy... Siedzę w rozbuchanej saunie, patrzę w ogień z pieca, gorąc obłapia całe ciało, płuca mielą powietrze gęste od rozgrzanej pary.... a w kark wbijają się mroźne igiełki autentycznego zimna od bryły lodu. Mega kontrastowe bodźce! Zimny żar. Trochę jak przeczytać CZERWONY tylko o wiele dogłębniej :)

Był też solidny seans z witkami dębowymi i brzozowymi (wbrew obiegowej opinii chłostanie witkami nie boli, uderzenia są jak plaśnięcia poduchą), a wszystko w gęstym dymie z kadzidła. Lucjan naprawdę się postarał! Dowiedziałem się też ciekawostki trochę z "mojej branży". Kambo. Jad żaby południowoamerykańskiej. Rozmawiałem z człowiekiem, który miał zdiagnozowaną boreliozę, potwierdzoną testami. Zdecydował się na kontrowersyjną metodę kambo. Kilka dni rzygał i gorzej. Ale potem była ogromna poprawa, a powtórny test na boreliozę wyszedł ujemny. Kambo budziło wiele emocji dwa lata temu, kiedy po "ceremonii" aplikującej ten specyfik w Warszawie zmarła młoda kobieta. Nastąpił wtedy - typowy dla tej strony świata - wysyp "ekspertów" maści wszelakiej i różnego autoramentu, opowiadających się po dwóch różnych stronach barykady. Nie mam wyrobionej opinii o kambo, musisz sam odrobić pracę domową. Ja rzucam tylko kilka ciekawostek o sprawie. Indianie południowoamerykańscy, nie mający styczności z nowoczesną medycyną, od lat radzili sobie z różnymi chorobami przy pomocy tego, co oferowała im dżungla. Kambo jest przez nich uważana ze pewnego rodzaju panaceum. Lista schorzeń, jakie leczy jest tak samo długa, jak nie do końca potwierdzona współczesnymi badaniami. Kambo otoczone jest wielkim szacunkiem indiańskich szamanów, nawet pozyskiwanie tej substancji musi być "koszerne", bez szwanku dla szanownej żaby. Kambo zawiera dużo silnych toksyn i substancji bioaktywnych oraz peptydy przeciwdrobnoustrojowe. W zależności od sposobu przyrządzania może działać jak antybiotyk, trucizna albo substancja psychoaktywna. Indiańscy myśliwi wybierający się na wielodniowe polowania, używali jej dla wyostrzenia zmysłów, zwiększenia siły i kondycji oraz neutralizacji ludzkiego zapachu. Tym samym stawali się dla zwierząt niewidzialni. W Europie, w tym w Polsce kambo aplikuje się przez wtarcie sproszkowanej substancji w podrażnioną skórę podczas ceremonii okraszonej kadzidłami i medytacjami. W rodzimej Ameryce mniejszą wagę przykłada się do strony mistycznej, substancja jest szeroko znana i stosowana. Dość silna krytyka ze strony tzw. głównego nurtu informacyjnego i big farmy, skłania ku tezie, że kambo rzeczywiście może być skuteczne. Podobnie jest z dobrze znanymi ziołami oraz innymi skutecznymi i naturalnymi metodami leczenia. Jeśli coś działa i jest łatwo dostępne, najlepiej tego zakazać, bo niszczy biznes farmaceutyczny. Np. nasz wspaniały wrotycz - ale o tym to już kiedy indziej będzie. Wracając do kambo - to że komuś wyleczyło boreliozę, a kogoś zabiło - pozostawiając całe spektrum przypadków pośrednich - nie świadczy ani za ani przeciw specyfikowi. Z punktu widzenia erystyki to taki sam argument jak ten, że mój pradziadek palił całe życie i dożył 95 lat, więc papierosy nie są szkodliwe. Coś jednak jest na rzeczy, a zajadłość wypowiadanych argumentów po jednej i drugiej stronie, skłania raczej do przyjrzenia się bliżej, kto je wypowiada i jaki ma w tym interes. To tak trochę nawiązując do obecnej, budzącej mnóstwo emocji, problematyce pandemicznej. Ale o tym... to już chyba tylko przy ognisku hahaha! ;) Uwielbiam saunę jeszcze z jednego - last but not least - powodu, pyszniącego się jak zdrowa czereśnia na puszystym ciastku długiej listy zalet zdrowotnych. Sauna jest egalitarna. Wszyscy są w niej równi. Spotykam tu ludzi z różnych środowisk, różnych zawodów o całkowicie dla mnie egzotycznym spojrzeniu na życie. Kontakty takie są dla mnie wartościowe i odświeżające. Podobnie jak ognisko jednoczy ludzi, a każdy jest przecież z innej talii. Ten sam pra-mechanizm, gromadzenie się wokół ciepła.

Miało nie być filozoficznie, ale jakoś tak się po koniec wymsknęło. W ogóle ostatnio te moje wpisy jakieś takie jakby bardziej uczesane i ogarnięte, mniej poetyką przyprawione, o co chodzi?

Na koniec odsyłam do dwóch, moim zdaniem wartościowych artykułów, jeden o kambo, drugi o boreliozie. Może komuś się przyda. Ocenę pozostawiam Wam. Miłego!


170 views0 comments

Related Posts

See All
IMG_5149_edited.jpg

Cześć! Dzięki, że tu jesteś! Dobrze Cię widzieć!

bottom of page